Po śmierci dusza jest nie mniej, lecz bardziej żywa i świadoma niż przed śmiercią. Św. Ambroży Mediolański naucza: "Z tego powodu, że dusza pozostaje po śmierci żywa, pozostaje dobro, które nie ginie wraz ze śmiercią, lecz rośnie. Dusza nie jest powstrzymywana żadnymi przeszkodami stawianymi przez śmierć, lecz jest bardziej aktywna, gdyż działa w swojej własnej sferze
Prawdę tę znał prorok Daniel (Dn.12:2). Bóg obiecał mu, że nagrodę otrzyma dopiero przy zmartwychwstaniu w dniach końca, a nie zaraz po śmierci: "Ty zaś idź i zażywaj spoczynku, a otrzymasz swój los przy końcu dni" (Dn.12:13). Biblia mówi, że zmarli nie wyprzedzą do nieba tych, którzy żywo doczekają przyjścia Chrystusa.
Przez następnych 30 dni ma się rozkładać serce zmarłego. W tym czasie aniołowie pokazują duszy piekło. Natomiast 40 dnia od chwili śmierci dusza po raz trzeci kłania się Panu Bogu
Kiedy odchodzimy, nasza dusza powoli umiera, a następnie odradza się. Rozkładające się zwłoki pozostają w ziemi. Więcej o tym później. Co dzieje się z duszą, gdy człowiek umiera? Nasza dusza zostaje uwolniona z ciała na kilka dni, po przejściu kilku etapów oczyszczenia: Więc co dzieje się z duszą, gdy człowiek umiera?
Czy dusza przychodzi do domu . 40 dni po wyjściu z ciała dusza znajduje się na Ziemi w ciele subtelnym. Czuje wszystko i widzi, ale nie może fizycznie działać. To dlatego często mamy wrażenie, że umarły człowiek jest gdzieś obok. W ciągu tych 40 dni człowiek przychodzi do miejsc i do ludzi, do których był przywiązany w życiu
Co oznacza dziewiąty dzień po śmierci w chrześcijaństwie? Cały okres nierozerwalnego pośmiertnego połączenia duszy zmarłego ze światem żywych podzielony jest na trzy segmenty: 3, 9 i 40 dni od śmierci. Duch spędza pierwszy okres prawie cały czas w pobliżu domu, w którym opuścił ciało, lub niedaleko trumny.
. Dziś (9 stycznia), w trzeci dzień święta Narodzenia Pańskiego, w cerkwi św. Jana Teologa w Dąbrowie Białostockiej, wznoszono modlitwę za duszę o. Mikołaja Dejneko. Boskiej Liturgii oraz Panichidzie - w 40 dzień po śmierci o. Mikołaja, przewodniczył ks. mitrat Włodzimierz Misiejuk, w otoczeniu licznie przybyłego duchowieństwa. Po nabożeństwie ks. dziekan zwrócił się do zgromadzonych w świątyni, w ciepłych słowach wspominając byłego proboszcza dąbrowskiej parafii. - Dziś jeszcze raz wspominamy o. Mikołaja, wierząc, że jego dusza, przez te 40 dni, była obecna razem z nami i odwiedzała wszystkie te miejsca, do których przyzwyczaiła się, zarówno w czasie budowy tej świątyni jak też wieloletniej posługi. Modlimy się, by Bóg przyjął swojego wiernego sługę i umieścił go wśród sprawiedliwych. Duszpasterska droga o. Mikołaja przebiegała w tak piękny sposób także dlatego, że miał przy sobie dobrą pomocnicę - matuszkę Annę. Co możemy dobrego zrobić dla o. Mikołaja? Możemy wpisać jego imię w swoje książeczki intencyjnej, by razem z naszymi bliskimi wznosić modlitwę także i za niego. Matuszka Anna nie będzie już długo tu przebywała. Jednak za to, że była tu zawsze z wami, uczestniczyła w nabożeństwach - tych radosnych i tych smutnych, powinniście ją dobrze wspominać. Wiele razy pozostawiała swoje domowe obowiązki, by być razem z o. Mikołajem. Dziękując za to wszystko pamiętajcie w swych modlitwach także i o niej - powiedział. - Drodzy ojcowie, drodzy bracia i siostry, ja tylko chciałem króciutko podziękować w imieniu o. Mikołaja i całej naszej rodziny, podziękować wam wszystkim za to, że jesteście tu dzisiaj ponownie, że byliście z nami na pogrzebie i jesteście także dzisiaj. Chciałem podziękować za wasze modlitwy. Chciałbym też poprosić z całego serca was o to, tak jak mówił o. Włodzimierz przed chwilą, by każdy z was zapisał imię o. Mikołaja w swojej książeczce. Proszę was żebyście pamiętali o nim w swych modlitwach, bo - co tu dużo mówić, tato zostawił tu całe swoje życie, zostawił tu najlepsze swoje 35 lat i Bóg pięknie dał, że także z tego miejsca zabrał go do siebie. Proszę Was pamiętajcie w swoich modlitwach o naszym o. Mikołaju i nie miejcie najmniejszej wątpliwości, że o. Mikołaj też pamięta o was. On teraz jest w innym świecie - tym lepszym. On teraz stoi przed samym Bogiem i głęboko wierzę, że z miłością wspomina wasz wszystkich - powiedział ze wzruszeniem syn duchownego, o. Włodzimierz. Fragment dzisiejszej Panichidy można obejrzeć na kanale Bliżej Cerkwii. Adam Matyszczyk
Czy wiesz, że są cztery etapy procesu wędrówki duszy po śmierci? Czy wiedziałeś, że wszystkie z nich zależą od duchowego wychowania osoby? Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej na temat czterech etapów śmierci, czytaj dalej. Pierwszym etapem jest moment, w którym Anioł Śmierci przychodzi, aby zabrać naszą duszę i dzieje się to w trakcie procesu umierania ciała fizycznego. Ten Anioł Śmierci znany jest pod różnymi imionami w różnych kulturach. Jego zadaniem jest oddzielenie duszy od naszego ciała. W ten sposób ciało zostaje pozbawione życiodajnej (duchowej) energii i kończy się jego fizyczna podróż. Anioł ciągnie nas przez tunel światła, który całkowicie wymazuje pamięć o przeszłości i tym, co nam się w życiu przydarzyło. Dzięki temu zabiegowi stajemy się spokojni i zadowoleni, gdy zanurzamy się coraz głębiej w promieniujące białe światło. Drugi etap ma miejsce, gdy wraz z Aniołem śmierci docieramy do miejsca przeznaczenia. Opuszcza nas dopiero u kresu tej podróży, gdy przebywamy w nieskończenie jasnym boskim świetle. W tym świetle widzimy wizerunek Boga, w którego wierzymy. Bóg wita nas w świecie światła i pokoju. Trzeci etap śmierci to ten, który dotyczy przeglądu życia i jego oceny. Na tym etapie wszystkie działania, w które się angażowaliśmy w naszym życiu, są odtworzone raz jeszcze. I choć proces ten odbywa się w jednej chwili, to daje wgląd w potencjał życia i energie, które mogły być w nim wybrane dla jak najefektywniejszego rozwoju ciała i duszy. Ten etap sprawia, że dusza uświadamia sobie popełnione błędy i niewykorzystane możliwości. Czwarty etap to etap, w którym świadomie uczymy się lekcji, których mieliśmy się nauczyć w trakcie fizycznej podróży – tych, których możemy doświadczyć na planie duchowym. Sam decydujemy o tych lekcjach z absolutną uczciwością i brakiem oceny. Resztę lekcji możemy zdecydować nauczyć się w innej formie, w innych wymiarach czy w kolejnym wcieleniu. Gdy ta forma staje się wyborem nauki, następuje proces „recyklingu” naszej duszy i zostajemy odesłani do nowego życia z nowymi rodzicami i w nowym otoczeniem. Jest to ogólny proces przechodzenia duszy po śmierci ciała i w każdym przypadku może mniej lub bardziej się od niego różnić. Jest tak, ponieważ wszyscy jesteśmy na różnych poziomach duchowego doświadczenia. Jednak wspólną cechą tego procesu jest to, że zawsze jest pełen miłości i wdzięczności. Przynosi nam spokój, ukojenie i satysfakcję, dodaje duszy otuchy i kieruje naszą istotą. Dla prawie wszystkich proces ten jest pozytywny. Jeśli nie jest, może to być spowodowane dodatkowymi lekcjami karmicznymi i wyborem samej duszy. Bóg jednak z pewnością poprowadzi każdego do świata pokoju, miłości i szczęścia. To, co zawsze powinieneś pamiętać o idei śmierci, to to, że nie musisz się jej lękać. Nasze ciała umrą, ale nasze dusze nigdy. Nie jesteśmy jednak naszymi ciałami, które są tylko narzędziem do doświadczania i nauki w fizycznym świecie. Wykorzystujmy je należycie i oddawajmy się działaniom przynoszącym pokój, miłość i radość, a proces śmierci i przejścia będzie łatwy i spokojny. W tym szczególnym okresie zapraszamy do wzięcia udziału w rytuale on-line: Rytuał Spokoju – Okaż Szacunek tym, którzy odeszli Mogą cie również zainteresować artykuły: – Dziady – słowiańskie Samhain – Rytuały Śmierci i cienka zasłona miedzy światem żywych a umarłych… – Kilka sposobów na kontakt z przodkami – Jak połączyć się i komunikować z duchami naszych przodków – Śmierć – koniec czy początek? O tym jak zachować się w obliczu śmierci! Źródło:
Temat: Życie po życiu, czyli co się dzieje z człowiekiem po jego... fragmenty: ŚMIERĆ W chwili kiedy dusza rozstaje się z ciałem, człowiek — choćby był nieprzytomny, choćby śmierć nastąpiła momentalnie, czy we śnie — ma błysk chwili, na ułamek sekundy, ma świadomość własnej śmierci. I choćby był na tę śmierć przygotowany, choćby jej pragnął i nie lękał się jej przedtem, w tym jednym, rozstrzygającym momencie, uczuje z niczym nieporównaną grozę. Bezpośrednio po śmierci staje dusza przed Sądem Najwyższej Sprawiedliwości. Skończyło się bowiem niewyczerpane dotąd Boże Miłosierdzie. Kto przekroczy granicę życia, staje wobec Jego Sprawiedliwości — samotny, nagi i czeka słusznego wyroku. Do chwili pogrzebu dusza nie oddala się jeszcze od ziemi. Są to ostatnie chwile przed podjęciem kary, czy nagrody, kiedy jej wolno jeszcze niewidzialnie krążyć wśród ludzi. Pod słowami “do chwili pogrzebu" rozumie się ten okres czasu, jaki wedle obrządku, rytuału czy zwyczaju ma dzielić śmierć od pogrzebania ciała. Gdyby katolik np. dzięki jakimś tragicznym okolicznościom, nie został pochowany trzeciego dnia po śmierci, dusza jego po upływie tego czasu i tak oddali się od ziemi. Dla duszy skazanej na CZYŚCIEC, rodzina ani bliscy nie mają najmniejszego znaczenia, o ile nie można się od nich spodziewać pomocy. A jedyną formą tej pomocy i dowodem miłości czy przyjaźni, jakiego wtedy od ludzi pragnie i na jaki czeka — jest modlitwa, Nieopisane cierpienia sprawia duszy niemożność powiedzenia ludziom, że ich Izy i smutek nie przynoszą jej żadnej ulgi ani korzyści, że utrudniają tylko to — i tak straszne w swej powadze — przejście i że ich ludzkie cierpienia są niczym wobec mąk, na jakie ją niejako wydają, odmawianiem jej jedynego wsparcia: modlitwy, lub dobrych uczynków. O! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbowali się wczuć w bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich najdroższych, błagać ich o pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca, wiedzieć, że to ostatnie chwile łączności ze światem urwą się bezpowrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnym, jakiego potrzebują ratunku - a widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie oddają - samolubnie własnej boleści, jak zasłuchani we własny ból, pochylają się nad pustym ciałem, z którego jedyny sens się wycofał! Dlatego też, jeśli dusza straci nadzieję wzbudzenia w najbliższych myśli o modlitwie, szuka gorączkowo nawet wśród obcych, kogoś, kto by jej tego nie odmówił. I gdy znajdzie — jakże umie być wdzięczna za pomoc! Jakże stara się natchnieniami umocnić go w tej intencji! Trwa też przy nim do ostatniej chwili, nie wracając już wcale między swoich, którzy ją zawiedli, zasmucili i ukazali w całej pełni egoizm ziemskich uczuć. Zazwyczaj na straszną żałość i cierpienie narażona jest jeszcze dusza w czasie pogrzebu. Są to najistotniejsze chwile jej łączności ze światem. I cóż przeważnie widzi? Rodzina rozpacza nad własną rozpaczą a krewni i znajomi, mniej lub bardziej obojętnie kroczą za karawanem, o tym tylko myśląc, jakby się nieznacznie odłączyć od orszaku i zemknąć w najbliższą przecznicę... pozostali, omówiwszy wszystkie towarzyszące danej śmierci wypadki, przechodzą do tematów ogólnych i dobrze, jeśli nie obmawiają złośliwie nieboszczyka i jego rodziny! Nikt tu nie myśli o modlitwie. Nikt nie chce milczenia, czy choćby samego pójścia na cmentarz, by ofiarować świadomie za tę krążącą wśród nich, często zrozpaczoną, przerażoną duszę! Nikt sobie nie uświadamia, że ona wie, słyszy i czuje wszystko, i że cierpi, jak tylko dusza cierpieć może! Z chwilą pochowania ciała wszelki kontakt duszy z ziemią na razie się urywa i dusza idzie na wyrokiem wyznaczone jej miejsce, od którego zacznie się jej nagroda czy pokuta. Od pierwszej chwili rozstania się z ciałem, ma dusza druzgocące lub radosne zrozumienie ogromu i potęgi świata do którego weszła, w przeciwstawieniu do nędzy i małości wszystkiego co zostawiła za sobą. Doznaje też nagłego olśnienia. Oto, to, co dotąd ludzkim umysłem uważała za realne, za istniejące — nie istnieje właśnie wcale. Zaś to wszystko co przeważnie nazywała nierzeczywistym, nierealnym i wymyślonym jest jedyną, nieodmienną, wiekuistą prawdą! Ponieważ teraz nic już sądu jej nie mąci, z przeraźliwą dokładnością zdaje sobie sprawę z tego — na co zasłużyła. Panująca tu nieodmiennie najdoskonalsza Prawda, ta która na ziemi wydawała się nieraz człowiekowi tak niewygodna, tak daleka, tak trudna — jakże prostą jest obecnie, kiedy już nie ma wyjścia, kiedy nie można od niej celowo — jak to bywało za życia — odwrócić wzroku! Skazana na Czyściec dusza, zanim straci w pierwszym Kręgu Czyśćca świadomość całokształtu swego życia, długości czekającej ją kary i jakości wiecznej nagrody, przez cały czas od śmierci do pogrzebu wie, że będzie musiała odpokutować wszystkie winy i odrobić wszystkie zaniedbania. I jakże jest szczęśliwą, że może! Wie już teraz, jak niewspółmiernie lekkim -jest najdłuższe i najbardziej przykre nawet życie w porównaniu do jednej choćby chwili spędzonej w Czyśćcu. Z jakąż radością wróciłaby na ziemię, na nędzę, na poniewierkę, na choroby, na poniżenia — i jakby je teraz umiała pożytecznie znosić! Na ziemi można się każdą chwilą zasługiwać Bogu, można sobie zaskarbiać Jego łaskę i przebaczenie - tu niczego już dla siebie zrobić niepodobna! Dusza stoi wobec Prawdy i ma najgłębsze zrozumienie, że to co ją czeka, jest sprawiedliwym następstwem win i własnych zaniedbań. Za łaskę, za dowód niepojętej dobroci Bożej uważa też to właśnie, że będzie mogła cierpieć. Jednym, wszystko oganiającym spojrzeniem widzi już teraz swoje zaniedbania, niedociągnięcia, zlekceważenia i nie wyzyskania w sobie dobrych możliwości. Widzi też jasno zysk, który mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć. Pomyślmy, jak dręczyłby się człowiek, który by za grosze odsprzedał los, na który potem padłaby główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż sroższą i straszniejszą krzywdę sobie wyrządziła, pozbawiając się własnowolnie tej jedynej “głównej wygranej", o którą ludziom chodzić powinno. Widzi także, że każde najlżejsze a podchwycone dobrą wolą drgnienie serca ku dobremu, nie zostało pominięte. Każdy dobry uczynek, najdrobniejsze choćby przezwyciężenie dla Boga skażonej natury, każdy wzlot myślą ku Niemu został jej policzony, potrącony z długu i zapisany na jej dobro. Dusza po śmierci zachowuje wszelkie duchowe uczucia. Nie ma zmysłów ani ciała, które by mogły odczuwać ból fizyczny. Zostają jej jednak cierpienia moralne. O wrażliwości i rozpiętości tych uczuć człowiek nie może sobie stworzyć najmniejszego pojęcia. Z chwilą śmierci, z chwilą kiedy oczy ciała zamykają się na zawsze, na zawsze otwierają się już oczy duszy, które nigdy przez całą wieczność nie przestaną widzieć, bez względu na to, czy spojrzenie takie sprawiać będzie duszy radość czy cierpienie. Człowiek mógł przez cale życie nie zastanawiać się nad sprawami duszy i pozornie nie stanowiło to różnicy w jego sprawach doczesnych. Po śmierci — nie ma już innych spraw nad sprawy ducha! I tak jak ciało chorzało przez najdrobniejszą wadę ustroju, tak dusza po śmierci cierpi za najlżejsze od zakreślonej jej planem Bożym linii, po której iść była powinna. Podziwia też każdą myślą, każdym drgnieniem czucia Bożą sprawiedliwość i najbardziej srogo nawet cierpiąc, nie buntuje się przeciw jej wyrokom. Toteż, gdyby się jej nagle przed czasem otworzyła wolna droga do wszelkich radości niebiańskich, sama by ku nim nie poszła, nie czując się ni godną ni gotową. Człowiek ubogi, niewykształcony, nie ubrany odpowiednio i nie umiejący się zachować, nie wszedłby też dobrowolnie na dworski bal! Choćby się nawet przemknął niezauważony, nie umiałby brać w nim udziału. Tak samo źle czułaby się dusza, gdyby przed oczyszczeniem i przygotowaniem miała wejść do szczęśliwości wiecznej. Nie umiałaby jej po prostu przeżywać. Po tamtej stronie bowiem nie ma tupetu! Nikt nie może i nie chce udawać innego niż jest, nie może i nie chce nadrabiać niczego krętactwem czy formą. Żadne względy nie istnieją. Jest tylko to, co jest. Każda dusza widzi jasno stopień swej doskonałości, a widzi go w świetle Prawdy, której ani zagmatwać, ani odłożyć, ani uniknąć, ani zmylić niepodobna! Ta Prawda - jest! I nie tylko jest, ale więcej nic nie ma. CZYŚCIEC Na ogół zbyt pobieżnie, lekkomyślnie i beztrosko traktuje się sprawę Czyśćca. Ludzie uważają, że ów Czyściec pełen rozżarzonych rusztów, kotłów ze smołą i płomieni, to wymysł dobry dla dzieci i dewotek. I mają słuszność! Czyściec jest zupełnie inny — i straszniejszy — od wszystkiego, co się da o nim powiedzieć, bez względu na to, czy powie się ruszt, smoła i płomień — czy też duchowa udręka za Bogiem tęskniącej duszy. Niemniej Czyściec jest. I to jest tak samo naprawdę, a raczej bardziej prawdziwie, niż to wszystko, co tu na ziemi, daje się zmysłami rozpoznać. Jakże więc straszną niespodzianką, jakim zaskoczeniem będzie dla każdego niewierzącego człowieka to wszystko, co duszę jego musi już spotkać po śmierci! Ludzie tak niechętnie zastanawiają się nad tym. A przecież tylko do chwili śmierci można świadomość tę odsuwać. Bezmyślność nie uratuje człowieka przed niczym. Strusie chowanie głowy w piasek jest tu najbezsensowniejszą stratą czasu, który by można spożytkować na skuteczne zapobieganie przyszłym mękom. Po cóż by inaczej zdradził Bóg ludziom tajemnicę istnienia Czyśćca? Gdyby nawet te tak bardzo ogólnikowe powiadomienie o nim, jakie mamy, były człowiekowi dla dobra jego duszy zbyteczne — nie byłby ich Bóg światu udzielał! Skoro ich zaś raz udzielił — zuchwalstwem i głupotą byłoby nie skorzystanie z tej łaski. Więcej - opisy kręgów czyśćca:
dusza po śmierci 40 dni