Plik Miasto które zapomniało o Bożym Narodzeniu 2007 PL.avi na koncie użytkownika FILMY_RELIGIJNE_SKARBIEC • folder Miasto które zapomniało o Bożym Narodzeniu 2007 PL • Data dodania: 22 gru 2016 Daniel Emilio Baldock - profil osoby w bazie Filmweb.pl. Filmografia, nagrody, biografia, wiadomości, ciekawostki. 2005: Weterynarz (film TV) 2006: Cesaroni jako Eva; 2007: Prova a volare jako Gloria; 2008: Romanzo criminale - La serie jako Roberta; 2009: Podążaj za marzeniami jako Stella; 2010: Pius XII pod rzymskim niebem jako Miriam; 2011: Atelier Fontana - Le sorelle della moda jako Micol Fontana; 2012: Chartreuse de Parme jako Clelia Conti Ofiara The Victim Chomikuj.avi • GATUNEK: Thriller PRODUKCJA: USA PREMIERA: 2011 CZAS: 83 min WERSJA: AVI – PLSUBBED.BDRip.XviD-BiDA OPIS FILMU: Kyle żyje samotnie, z dala od c Włącz się do dyskusji na największym forum filmowym w Polsce. Sprawdź co inni piszą o twoim ulubionym filmie, serialu lub gwieździe filmowej. Czekamy na Twoje komentarze. Pius XII • Święci • pliki użytkownika iwcia26 przechowywane w serwisie Chomikuj.pl • PIUS XII POD RZYMSKIM NIEBEM.CZĘŚĆ 2 2010. DVDRip XViD LEKTOR PL.avi, PIUS XII POD RZYMSKIM NIEBEM.CZĘŚĆ 1 2010. . Odpowiedzi mink1933 odpowiedział(a) o 19:12 Sprawdź na stronka, bo mają wszystkie nowości :) Ja filmy online oglądam z dziewczyna na fajna strona trolmeer odpowiedział(a) o 20:13 Ostatnio dlugo szukalem aby obejrzec ten film, ale znalazlem ciekawa strone z filmami, podaje link: [LINK] blocked odpowiedział(a) o 19:21 Jezus z NazaretuJezusPasjaOjciec Pio : Między niebem a ziemiąOjciec Pio - Padre PioFranciszekFaustynaKarol - człowiek który, został PapieżemKarol - Papież, który, pozostał człowiekiemJoanna d'ArcObjawienia w Garabandal Objawienia w SoufaniehObjawienia - Vassula Ryden i jej misjaNarodzenieTeresa od JezusaOpowieść o zbawicieluTryptyk rzymskiDzieciątko zwane JezusZiarno pustyniŚwięty Brat Albert, być dobrym jak chlebStygmatyczkaPopiełuszko - wolność jest w nasPaweł EmisariuszKto nigdy nie żył...Klara. Pomiędzy milczeniem a pamięcią Ananas^^ odpowiedział(a) o 19:16 MisjaPasjai egzorcyzmy Emily na youtube są egzorcyzmy Analise Mitchel xddstrasznee to jest, ale dokumentalny ;)) Zenobia odpowiedział(a) o 23:12 To sa filmy, które ja oglądałam i mogę polecić (oprócz jak w niebie, ale słyszałam, że świetny i muszę zobaczyć)Szkoła uczuć- o miłościjak w niebie- o śpiewaniu dla PanaKto nigdy nie żył- o kryzysie w kapłaństwieWyspa- o mnichu i jego niesamowitej wierze i oddaniu oraz żalu za grzechy i próby zadośćuczynienia świtu- najlepszy z tych wszystkich pokazuje sens i istotę wiary- naprawdę gorąco polecamOpowieści z Narnii- lew symbolizuje Jezusa i Jego ZmartwychwstanieWładca pierścieni- wyraźne rozgraniczenie pomiędzy dobrem i złem Ja tam lubie filmy religijno historyczne jak np. "Paweł VI - papież burzliwych czasów", "Pius XII - pod rzymskim niebem", jeżeli nie masz alergii na historię to polecam ;) Ja tam historii nie lubię :P Dobre są o ojcu świętym np. "Kogo tu Szukacie?" albo "Lolek - osobliwy portret Jana Pawła II" Slavi22 odpowiedział(a) o 05:22 "Dzieciątko zwane Jezus" :) jeden z niewielu filmów o dzieciństwie Chrystusa "Paweł VI - Papież burzliwych czasów" - bardzo fajny z zacięciem historycznym :) danny211 odpowiedział(a) o 15:38 "Świadectwo", "Lolek - osobliwa historia Jana Pawła II", "Karol - człowiek który został papieżem". Tyle mnie przychodzi do głowy :P Ewulinek odpowiedział(a) o 16:45 Film Bella jest super. Po nowości religijne to najlepiej zajrzyj bezpośrednio na stronę dystrybutora filmów religijnych w Polsce E-lite Distribution. Adres to Uważasz, że ktoś się myli? lub Polecamy Filmy religijne Interesują cię religie świata? Kolecja filmów na Najlepsze filmy religijne Najlepsze filmy religijne to często dzieła wybitne, które jednak wzbudzają liczne kontrowersje. Poruszają one bowiem kwestię wiary a więc temat naprawdę delikatny. Różo duchowna, Domie złoty – takie komplementy płyną w niebo w najpiękniejszym z miesięcy. W czasie tonącego w kwiatach, skąpanego w promieniach słońca nabożeństwa. Jest tak jak na tej fotografii. Jest rozpędzony pędzący na oślep świat, w którym trudno o stałość, wierność, stabilność, a niemal wszystko zmieniane jest na nowy model. A tuż obok trwałość, pewność, oddech. Wielokrotnie widziałem w maju podobne obrazki. Na wschodzie Polski czy w beskidzkich wioskach wierni gromadzą się przy maryjnych kapliczkach i przydrożnych figurach. Słyszałem, jak każdego dnia w Istebnej przy kapliczce na Wilczym dzieci wyśpiewywały komplementy dedykowane Matce Jezusa. Majowe to nie skansen, ale żywa tradycja. Wystarczy zerknąć na frekwencję na tych popularnych nabożeństwach. Nad Wisłą zwyczaj ów trwa dopiero od połowy XIX wieku. Kościoły toną w kwiatach (to czas Pierwszych Komunii Świętych), a w muskanych przez majowe słońce witrażach grają pastelowe barwy. Maj to miesiąc, w którym świat zatrzymuje się, by oddać chwałę Tej, która – jak woła Akatyst – „dźwiga Tego, co wszystkie dźwiga rzeczy”. Dlaczego właśnie maj? Odpowiedź przychodzi sama: to najpiękniejszy z miesięcy. Eksplozja życia i piękna. Kolorów i zapachów. W starożytności był to miesiąc związany z kultem Artemidy, bogini płodności, zwierząt, lasów, gór i roślinności. Już od V wieku, gdy ogłoszono pierwszy dogmat maryjny w Efezie, „ochrzczono” ten miesiąc i poświęcono go najpiękniejszej z niewiast. Sama potwierdziła, że to dobry wybór, gdy w maju 1917 roku ukazała się w Fatimie zdumionym pastuszkom. Łąki umajone, góry, doliny zielone Pierwszy był bizantyjski Akatyst – przepiękny hymn Wschodu wychwalający cnoty Maryi. Archanioł Gabriel, oczarowany pięknem i pokorą Matki Jezusa, miał zakrzyknąć: „Witaj, Matko Baranka i pasterza, Witaj, gwiazdo Słońce nam ukazująca, Witaj, moście wiodący z ziemi ku niebiosom”. Akatyst to hymn śpiewany na stojąco (słowo akathistos znaczy „nie siadając”). Przed laty spotkałem profesorkę moskiewskiego uniwersytetu, która opowiadała mi, że gdy rosyjska telewizja po raz pierwszy emitowała nabożeństwo ze śpiewem Akatystu, wzruszeni ludzie stali na baczność przed... telewizorami. „Zdrowaś bądź Maryjo, kładko nad głębiami, W Loreto i w Gorcach bądź, módl się za nami” – te słowa „Nieszporów Ludźmierskich” wpadają w ucho i długo z niego nie wylatują. Śpiewana w czasie nabożeństw majowych Litania Loretańska powstała na przełomie XII i XIII w., a w 1558 r. została po raz pierwszy opublikowana. Początkowo popularna była jedynie nad Morzem Śródziemnym, ale w XIX w. śpiewała ją już cała katolicka Europa. Wzorowano ją na Litanii do Wszystkich Świętych, spopularyzowanej przez irlandzkich mnichów. Większość komplementów dedykowanych Maryi zaczerpnięto z Biblii i hymnów Kościoła greckiego. Nazwa litanii pochodzi od włoskiego miasteczka, gdzie według tradycji znajduje się przeniesiony z Ziemi Świętej domek, w którym na świat przyszła Matka Boska. Przez wieki szczerze wierzono, że „Sancta Casa” znajduje się właśnie w Loreto. Gdy litania stawała się coraz bardziej popularna, a w wielu kościołach samowolnie dodawano do komplementów wysyłanych w stronę Królowej nieba nowe wezwania, w 1631 r. Święta Kongregacja Obrzędów zakazała tego procederu. Ustaliła kanon i zabroniła dokonywania w tekście zmian. Wszystkie wezwania, które dodano później, zatwierdzała Stolica Apostolska. Do tekstu doszły nowe: Królowo Różańca Świętego (1675), Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta (1846), Królowo pokoju (1917), Królowo wniebowzięta (1950), Matko Kościoła (1980). W litanii wymieniane są kolejne tytuły Maryi. Co ciekawe, jest ich w sumie 49, w Polsce 50, a na Górnym Śląsku o jeden więcej. Po historycznych zawirowaniach potopu szwedzkiego powracający ze Śląska król Jan Kazimierz ogłosił 4 kwietnia 1656 roku we Lwowie Najświętszą Maryję Pannę Królową Korony Polskiej, a 93 lata temu, po zatwierdzeniu tej liturgicznej uroczystości, dołączono wezwanie: Królowo Polskiej Korony. Po II wojnie światowej zmieniono je na: Królowo Polski. – Jesteśmy wybrani. Uspokajam, to nie jest nasz pomysł. To nie Polacy wymyślili. Nie ma w tym żadnej naszej zasługi – uśmiecha się Skald Jan Budziaszek. – Maryja objawia się w 1608 roku w Neapolu Giulio Mancinellemu i mówi: „Słuchaj, a dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski?”. I mówi to do jakiegoś Włocha, a nie faceta z Krakowa! „Ja ten naród wybrałam przed wiekami, mam dla niego wspaniały plan”. Dostaliśmy tę łaskę. To zero naszej zasługi. Ponieważ na Górnym Śląsku wierni czczą od wieków Matkę Boską Piekarską, na nabożeństwach majowych można usłyszeć zwrot: Matko Miłości i Sprawiedliwości Społecznej. Cieniste gaiki, źródła i kręte strumyki! Publiczne odmawianie w maju hymnów pochwalnych wychwalających Maryję zaproponował król hiszpański Alfons X (1239–84). Nie dość, że często uczestniczył w tych wiosennych nabożeństwach, to jeszcze sam pisywał wiersze sławiące piękno Maryi. Nazywał ją w nich „Królową wiosny”. Błogosławiony Henryk Suzo (ur. 1295 r. w Konstancji) wstąpił do klasztoru dominikańskiego już jako trzynastolatek. Ten uczeń mistyka Jana Eckharta i przyjaciel Jana Taulera opowiadał, że często jako dziecko zbierał w maju kwiaty, plótł z nich wieńce i wkładał je na głowy maryjnych figur. Gdy jako dorosły mnich doświadczył mistycznego spotkania z niebem, miał usłyszeć od samej Maryi podziękowania za te pokorne gesty. W wydanej w 1549 roku w Niemczech książeczce pod tytułem „Maj duchowy” po raz pierwszy zamieszczono zwrot „miesiąc Maryi”. W 1725 r. wydano w Weronie dzieło jezuity o. Hannibala Dionisio stanowiące poręczny spis modlitw maryjnych. Książeczka stała się niezwykle popularna i miała w ciągu 70 lat aż 18 wydań. Za największego apostoła nabożeństw majowych uważa się jezuitę o. Muzzarellego. W 1787 roku wydał on broszurkę, w której propagował to nabożeństwo. Rozesłał ją do wszystkich biskupów Italii, a sam prowadził nabożeństwo majowe w słynnym rzymskim kościele Il Gesú. Pius VII obdarzył majowe pierwszymi odpustami. W 1859 r. Pius IX zatwierdził obowiązującą do naszych czasów formę nabożeństwa (litania, krótka nauka kapłana i błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem). W Polsce pierwsze nabożeństwo majowe poprowadzili w 1838 roku jezuici w Tarnopolu. Po roku jezuita ks. Wincenty Buczyński wydał we Lwowie książeczkę o tych nabożeństwach, a jedenaście lat później podobna broszura ukazała się we Wrocławiu. Wydał ją były powstaniec listopadowy ks. Aleksander Jełowicki, ten sam, który w październiku 1849 r. spowiadał tuż przed śmiercią Fryderyka Chopina i usłyszał wówczas od kompozytora: „Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł jak świnia”. Pokój! Przed stu laty słowo „Fatima” katolikowi znad Sekwany, Renu czy Wisły nie kojarzyło się absolutnie z niczym. Tajemnicą pozostaje to, dlaczego niebo dokonało ekspansji na ziemię w tym właśnie miejscu. Na nikomu nieznanej, kamienistej, rdzawej spalonej słońcem ziemi Dziś Fatima stała się sanktuarium obleganym przez 6 milionów ludzi rocznie. – Benedykt XV tuż przed objawieniami w Fatimie zabiegał o pokój i zakończenie I wojny światowej – opowiada mariolog Wincenty Łaszewski. – Była ona, jak sam mawiał, samobójstwem współczesnej Europy. Stary Kontynent wykrwawiał się, a Benedykt XV podjął wiele inicjatyw duchowych, by zatrzymać tę jatkę. Nieustannie apelował o pokój i pojednanie. Prosił dzieci komunijne, by modliły się w tej intencji. W czasie objawień Maryja zapowiedziała wizjonerom, że „niebawem wybuchnie wojna jeszcze bardziej krwawa”, a „Rosja zaleje świat swymi błędnymi naukami”. Nic dziwnego, że w czasie II wojny światowej Pius XII wielokrotnie zachęcał do oddawania w maju szczególnej czci Maryi. W listach słanych do kardynała Alojzego Maglione gorąco polecał, by nabożeństwo majowe ofiarować dla uproszenia zakończenia wojny światowej. W wydanej 1 maja 1948 encyklice „Auspicia quae eam” raz jeszcze przypomniał, by w czasie nabożeństw majowych modlić się o trwały pokój na świecie. Wystarczy zerknąć na newsy spływające każdego dnia ze świata, na informacje o wyrzynaniu chrześcijan Bliskiego Wschodu i politycznych zawirowaniach naszych wschodnich sąsiadów, by zauważyć, że ta intencja wydaje się bardzo na czasie. Dlaczego kocham to nabożeństwo? Bo nie jest ono litanią próśb, rodzajem „katolickiej książki skarg i zażaleń”, w której skupiamy się na sobie, na naszych problemach i potrzebach. Jest laurką. Oddaniem chwały Bogu za najpokorniejszą z pokornych. Za Tę, która na informację o wyniesieniu, jakiego nie doznała żadna inna kobieta, odpowiedziała: „Oto ja, służąca”. Nowe znaleziska w Tajnych Archiwach Watykańskich potwierdzają, że ks. Eugenio Pacelli, późniejszy Ojciec Święty Pius XII, pomagał syjonistom i interweniował w sprawie żydowskich osadników w Palestynie. Żaden inny Papież w najnowszej historii Kościoła, z wyjątkiem Jana Pawła II i może jeszcze Piusa XI, nie okazywał tak otwarcie swojej miłości do narodu żydowskiego jak Pius XII. Historycy nie mogą pojąć, jak to się stało, że nawet nie dokument historyczny, ale sztuka teatralna wystarczyła, aby przeinterpretować i wypaczyć historię życia tego wielkiego Papieża. Nagle stał się "delegatem", "Papieżem, który milczy", a nawet "Papieżem Hitlera", a autorzy pokroju Johna Cornwella ("Pius XII - Papież, który milczał") czy Daniela Jonaha Goldhagena ("Kościół katolicki i holokaust") przypisywali mu raz ukryty, a raz jawny antysemityzm. Tylko dlatego, że w czasie drugiej wojny światowej i holokaustu za bardziej rozsądne uznał działanie aniżeli mówienie. Wolał bez rozgłosu pomóc tylu Żydom, jak tylko to było możliwe, zamiast pogarszać ich położenie poprzez nieskuteczne protesty. Ważne było, aby unikać wszystkiego, co zagrażało efektywności jedynej instytucji, która im jeszcze pomagała w czasach shoah: Kościołowi katolickiemu. Jego pozorne milczenie i udawana neutralność stały się tarczą ochronną dla największej akcji ratunkowej w historii, która ocaliła przed pewną śmiercią w komorach gazowych przynajmniej 850 tys. Żydów. Interwencje Pacellego Ale aby dobrze zrozumieć postać, jaką był Eugenio Pacelli, trzeba sięgnąć głębiej w jego przeszłość. Już jako rzymski chłopiec miał w szkole kolegę - Żyda, uczestniczył w obchodach szabatu, na które zapraszali go rodzice przyjaciela, zaczytywał się w dziełach żydowskich filozofów. Po skończeniu studiów z teologii i prawa kościelnego oraz święceniach kapłańskich w 1901 r. rozpoczął pracę w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Szybko wspinał się po szczeblach kariery, aż w końcu w marcu 1911 r. został mianowany podsekretarzem Kongregacji do Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych, czytaj: papieskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Na tym stanowisku w maju 1917 r. rozpoczęły się jego kontakty z syjonistami. Aby zabiegać o utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie, do Rzymu przybył Nahum Sokołow, dziennikarz, pisarz i członek zarządu Światowego Kongresu Syjonistycznego. Jako dobry znak odczytał to, że rok wcześniej Ojciec Święty Benedykt XV ostro potępił antysemityzm. Sekretarz stanu ks. kard. Pietro Gasparri odesłał Sokołowa do ks. bp. Pacellego. Ten przyjął go bardzo uprzejmie i cierpliwie wysłuchał. Jakiś czas później Sokołow w raporcie do Komitetu Wykonawczego Syjonistów chwalił serdeczność, z jaką przyjął go biskup. Jednocześnie przyznał, że Pacelli całkowicie go zaskoczył uprzejmym zapytaniem, czy nie zechciałby przedstawić swojej sprawy Ojcu Świętemu. Sokołow nawet nie marzył o tym, że jako Żyd będzie miał taką możliwość. A jednak 6 maja przez trzy kwadranse - dłużej niż niejedna głowa państwa - był gościem Benedykta XV. "Nie jestem łatwowierny ani skłonny do przesady" - zapewniał później syjonista w swoim raporcie dla komitetu wykonawczego, "a mimo to nie potrafię wyjaśnić nadzwyczajnej przyjaźni, jaką mi okazano: tego, że tak sprawnie umożliwiono Żydowi i przedstawicielowi syjonistów prywatną audiencję, która trwała tak długo, przebiegała w tak serdecznej atmosferze, na dodatek z tyloma oznakami sympatii dla Żydów w ogóle, a syjonistów w szczególności, że świadczy to przynajmniej o tym, że ze strony Watykanu nie musimy obawiać się przeszkód nie do przezwyciężenia". "Pacelli opowiedział mi o pańskiej misji: zechce mi pan przedstawić jej szczegóły?", tymi słowami przywitał Sokołowa Benedykt XV. Następnie pozwolił sobie w całkiem nieformalny sposób wyjaśnić program syjonistów, dając Sokołowowi do zrozumienia, że uważa go za "opatrznościowy" i "zgodny z Bożą wolą". Także odnośnie do chrześcijańskich miejsc świętych w Palestynie Papież nie miał żadnych wątpliwości: "Nie wątpię, że uda się osiągnąć satysfakcjonujący kompromis". Gdy Sokołow uzyskał wszystko, czego pragnął, Benedykt XV pożegnał go, kilkakrotnie powtarzając jak życzenie słowa: "Tak, wierzę, że będziemy dobrymi sąsiadami" (Raport z 10 maja 1917 w archiwum głównym Yad Vashem, teczka A 18/25; cyt. za: Pinchas Lapide, Rzym i Żydzi, Bad Schussenried 2005, s. 254 i n.). Zaledwie tydzień po tym spotkaniu Eugenio Pacelli przyjął w Kaplicy Sykstyńskiej z rąk Papieża Benedykta XV nominację na arcybiskupa. A już kilka tygodni później znalazł się w pociągu do Niemiec. Papież mianował go nowym nuncjuszem w Monachium, a zarazem jedynym przedstawicielem Stolicy Apostolskiej w Niemczech. Jego pierwsze zadanie polegało na przedłożeniu cesarskiemu rządowi w Berlinie papieskiego planu pokojowego, który zakończyłby pozbawione sensu walki pomiędzy narodami prowadzone w ramach pierwszej wojny światowej. O innej, na dodatek zakończonej sukcesem interwencji Pacellego z tamtego okresu, pisał żydowski historyk i dyplomata Pinchas Lapide w swojej książce "Rzym i Żydzi". W syjonistycznych archiwach w Jerozolimie Lapide znalazł fotokopię oficjalnego pisma, które Pacelli jako nuncjusz w Monachium wystosował 16 listopada 1917 r. do bawarskiego ministra spraw zagranicznych Otto Rittera von Dandla: "Jako nuncjusz apostolski mam zaszczyt poinformować Jego Ekscelencję, że żydowskie gminy w Szwajcarii zwróciły się do Ojca Świętego z prośbą o wstawiennictwo w sprawie zachowania miejsc i ludności żydowskiej w Jerozolimie. Jego Eminencja Sekretarz Stanu polecił mi w imieniu Jego Świątobliwości z całą pieczołowitością zabiegać o to u cesarskiego rządu. Ja, niżej podpisany, proszę zatem Waszą Ekscelencję o użycie właściwych organów oraz wszelkich sił do osiągnięcia tego celu. Z góry dziękując za pomoc, pozostaję w najgłębszym szacunku... Eugenio Pacelli, arcybiskup Sard, Nuncjusz Apostolski". Prześladowania w Turcji Obawy Żydów były więcej niż uzasadnione. Turcja była sojusznikiem państw centralnych, dlatego Brytyjczycy sprowokowali powstanie arabskie, żeby ją zmusić do prowadzenia wojny na dwóch frontach. Turcy zaś podejrzewali Żydów, że kolaborują z Anglikami. Po ludobójstwie, jakiego Turcja dopuściła się na Ormianach, uważając ich za sojuszników Rosjan, można było obawiać się najgorszego. W kwietniu 1915 r. turecki minister wojny Enver Pasza zarządził przymusową deportację dużej części armeńskiej mniejszości narodowej Imperium Osmańskiego na Pustynię Syryjską. To, co oficjalnie nazywano wynikającą ze względów wojskowych "ewakuacją" politycznie niepewnej mniejszości, okazało się pierwszym dużym ludobójstwem XX wieku. Ruch "Młodych Turków" dążył do przekształcenia wieloetnicznego Imperium Osmańskiego w państwo narodowe z panturecką ideologią, w którym nie byłoby miejsca dla Ormian chrześcijan. "Ostatecznym rozwiązaniem" problemu mniejszości stało się ludobójstwo. Jego wykonawcą był dowódca i generalny gubernator Syrii Cemal Pasza. Łączna liczba ofiar wyniosła 1,5 miliona. Część z nich zginęła w następstwie tureckich masakr, część została przepędzona na syryjską pustynię, gdzie zmarła z głodu, pragnienia i wskutek chorób. Cemal Pasza ostro obszedł się również w 1917 r. z żydowsko-syjonistycznymi mieszkańcami Palestyny. Po tym jak żydowscy osadnicy w Jaffie zostali oskarżeni o kolaborację z Brytyjczykami, osmański gubernator generalny zarządził również ich przesiedlenie. Ponad 8000 Żydów zostało wypędzonych ze swoich domów bez możliwości zabrania ze sobą jakiegokolwiek bagażu czy pożywienia. Na ich oczach tureccy agresorzy plądrowali ich domy. Na bramach żydowskiego przedmieścia powieszono dwóch Żydów jako przestrogę dla tych, którzy próbowaliby się temu przeciwstawić. Świadkowie informowali o nieludzkim okrucieństwie żołnierzy. W studniach na terenie Jaffy znaleziono potem dziesiątki martwych Żydów. Pod koniec marca 1917 r. agencja informacyjna Reuters donosiła, że z Jerozolimy wypędzono "masy Żydów", którzy "mogą podzielić los Ormian". Depesza syjonistycznego biura w Kopenhadze zawierała obawy, że według pogróżek Paszy palestyńskich Żydów czeka ten sam okrutny los co Ormian, czyli eksterminacja poprzez głód, pragnienie i epidemie. 7 maja 1917 roku socjaldemokratyczny deputowany Oskar Cohn poruszył w berlińskim Reichstagu temat antyżydowskich ekscesów na terenie Palestyny. Jednak już dzień później Arthur Zimmermann, sekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych, próbował zbagatelizować problem. Według niego, rozkaz ewakuacji Jaffy miał wynikać tylko i wyłącznie ze środków ostrożności. Na dodatek rząd Rzeszy nie miał żadnego interesu w tym, aby być łączony z incydentami, które leżały w gestii Turcji. Krótko mówiąc, nie chciano niepotrzebnie drażnić sojusznika znad Bosforu. Tym bardziej trudna była interwencja Nuncjatury Apostolskiej, o której pisał Pinchas Lapide. Niestety, według mojej wiedzy nie zauważył jej ani nie zweryfikował żaden inny historyk. Cornwell i spółka zignorowali ten fakt, ponieważ nie pasował do wypaczonego obrazu Pacellego jako antysemity, a większość obrońców Piusa XII koncentruje się na jego stosunku do nazizmu. W dodatku - bez żadnego merytorycznego uzasadnienia - przeciwnicy Pacellego chętnie kwestionują wiarygodność Lapide´a. Tymczasem za każdym razem znajdujemy u niego odesłanie do tekstów źródłowych, tak jak w opisanym powyżej przypadku: cytowany przez Lapide´a dokument znajduje się na mikrofilmie K 179 90203 begin_of_the_skype_highlighting BEZPŁATNIE 179 90203 end_of_the_skype_highlighting w Centralnym Archiwum Syjonistycznym w Jerozolimie. Weryfikacja w Tajnych Archiwach Watykańskich Zaufałem Lapide´owi, w końcu jego doskonała praca okazała się niezawodna także w innych przypadkach, i przytoczyłem to wydarzenie w mojej biografii Piusa XII: "Papież, który przeciwstawił się Hitlerowi". Potem, w listopadzie 2008 r. otrzymałem długo wyczekiwaną zgodę na prowadzenie badań naukowych w Tajnych Archiwach Watykańskich. Moim celem było odnalezienie dalszych szczegółów dotyczących stosunku Pacellego do Żydów i rosnącego w siłę narodowego socjalizmu. Weryfikacja opisanej przez Lapide´a interwencji była priorytetem na liście zaplanowanych przeze mnie badań. Przedstawiwszy się prefektowi Tajnego Archiwum ks. bp. Sergio Pagano, rozpocząłem pracę w "Sala Studio", czyli sali studyjnej archiwum. Zasoby Tajnego Archiwum Watykańskiego są przynajmniej do 1939 r. skatalogowane. Kto chce mieć do nich wgląd, musi najpierw przekopać się przez opasłe katalogi, zanim jeden z uprzejmych pracowników wręczy mu do wglądu odpowiedni segregator. W jednym z takich katalogów, w którym starannie oznaczono zasób "Archiwum Nuncjatury w Monachium", od razu natrafiłem na wiele obiecujący wpis "Guerra Europ., Palestina # 1, Pop. Giudaica e della Citta Santa della Palestina" - "Pierwsza wojna światowa, Palestyna nr 1. Ludność żydowska i Miasto Święte w Palestynie". Wynotowawszy archiwalną sygnaturę teczki ( Arch. Nunz. Monaco 385; Fasc. 2; Pos. XIII, Guerra Europ. Palestina # 1, Popolazione Giudaica e della Citta Santa della Palestina), poprosiłem o przyniesienie jej. I nie rozczarowałem się. Zawierała nie tylko ręcznie sporządzoną przez Pacellego wersję cytowanego w książce Lapide´a listu, ale dostarczała także wielu innych cennych informacji o kulisach tej interwencji. 15 listopada 1917 r. o godz. zaszyfrowana wiadomość papieskiego sekretarza stanu Gasparriego została wysłana do nuncjusza Pacellego, a o godz. następnego dnia o poranku została odebrana i rozszyfrowana. Całość tekstu brzmiała: "Izraelska wspólnota w Szwajcarii prosi Ojca Świętego o wstawiennictwo odnośnie do nietykalności miejsc i ludności żydowskiej w Jerozolimie. Za moim pośrednictwem Ojciec Święty prosi Jego Ekscelencję o wywarcie wpływu na rząd niemiecki. Kard. Gasparri" (tamże, s. 2). Decyzja o powierzeniu tej sprawy Pacellemu była słuszna. Więcej niż wątpliwe było to, czy Papieżowi uda się coś wskórać w Konstantynopolu. Tylko Niemcy, jako silniejszy sojusznik, mogły odwieść Turków od planowanej masakry. A to, że Pacelli miał zawsze oczy i uszy otwarte na sprawy żydowskie, widać było już wtedy, gdy przyjął przywódcę syjonistów - Nahuma Sokołowa. I to być może właśnie od Sokołowa, który w tym czasie mieszkał w Anglii, wyszła cała ta inicjatywa, aby do napisania listu do Papieża skłonić Żydów zamieszkujących neutralną Szwajcarię. I rzeczywiście Pacelli natychmiast przystąpił do działania. Cała sprawa była raczej skomplikowana, w końcu w tamtym czasie nie utrzymywano jeszcze stosunków dyplomatycznych na linii cesarstwo - Stolica Apostolska. Jedyna nuncjatura na terenie Niemiec znajdowała się w Monachium, w stolicy Królestwa Bawarii. Toteż dyplomatyczna ofensywa musiała zostać wyprowadzona poprzez rząd Bawarii. 17 listopada 1917 r. Pacelli przedstawił swoją sprawę najpierw ministrowi spraw zagranicznych Królestwa Bawarii, którym był wówczas Otto Ritter von Dandl, prosząc go o pilną interwencję ministerstwa spraw zgranicznych. Tym razem, inaczej niż pół roku wcześniej, berlińskie ministerstwo spraw zagranicznych zaczęło działać. Jedenaście dni później, 27 listopada 1917 r., nastąpiła odpowiedź na wystąpienie dyplomatyczne Pacellego, czego dowodem jest notatka berlińskiego MSZ znaleziona w teczce zatytułowanej "Żydzi w Turcji": "Nie ma powodu do obaw, że władze tureckie w Palestynie zastosują nadzwyczajne środki, które mogłyby być skierowane przeciwko ludności żydowskiej. Strona turecka zapewniła nas, że Miasto Święte i wszystkie miejsca, które stanowią przedmiot kultu chrześcijańskiego i żydowskiego, są chronione i szanowane w stopniu, w jakim tylko pozwala na to prowadzenie koniecznych działań wojennych" (cyt. za: Lapide, s. 271). Dwa dni później władze niemieckie opublikowały następujące oświadczenie: "Jak wynika z informacji otrzymanych od strony tureckiej, dołożono wszelkich starań dla ochrony miejsc świętych w Jerozolimie, otaczanych czcią również przez samych muzułmanów, oraz uchronienia tamtejszej ludności. Oczywiście Żydzi nie muszą obawiać się żadnych środków nadzwyczajnych" (Jźdische Rundschau, nr 48, 30 listopada 1917; cyt. za: Lapide, s. 272). W końcu 8 grudnia 1917 r. Ritter von Dandl mógł złożyć w nuncjaturze apostolskiej następujące sprawozdanie: "Jego Ekscelencjo, w odpowiedzi na notę z dnia 16. poprzedniego miesiąca mam zaszczyt poinformować, że nie omieszkałem przedłożyć w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Berlinie prośby gmin izraelskich w Szwajcarii odnośnie do ochrony żydowskich miejscowości i ludności na terenie Jerozolimy. W odpowiedzi uzyskałem zapewnienie, że według informacji otrzymywanych przez ministerstwo nie ma powodów do obaw, jakoby władze tureckie w Palestynie miały podjąć jakieś szczególne działania wymierzone w ludność żydowską" (Arch. Nunz. Monaco 385, Fasc. 2, Pos. XIII, p. 5). Zaledwie trzy dni później, 11 grudnia 1917 r., Brytyjczycy dowodzeni przez generała Edmunda Allenby´ego zajęli Jerozolimę. Palestyńscy Żydzi mogli odetchnąć z ulgą. Według Pinchasa Lapide´a, nuncjusz Pacelli poprzez swoje działania przyczynił się do "uchronienia Żydów i miejsc świętych w Jerozolimie przed niemal pewną zagładą". Było to tym istotniejsze, że w tym czasie tureckimi oddziałami w Palestynie dowodził niemiecki generał Erich von Falkenhayn. Jego biograf Holger Afflerbach napisał: "Jedynie Falkenhayn stanął na przeszkodzie nieludzkim ekscesom wobec palestyńskich Żydów, co w kontekście dwudziestowiecznej historii Niemiec nabiera szczególnego, chwalebnego dla Falkenhayna wymiaru". A ponieważ Falkenhayn przez całe życie był tylko człowiekiem ściśle wykonującym rozkazy swoich przełożonych, należy zatem uznać, że jego "zachowanie" było następstwem nadesłanego z Berlina rozkazu. Wdzięczni Pacellemu Pinchas Lapide cytuje list, który dr Jakob Thon, ówczesny kierownik biura syjonistów w Jerozolimie, napisał w grudniu 1917 r.: "Szczęśliwym zrządzeniem losu w tych ostatnich, krytycznych dla nas dniach było to, że naczelnym dowódcą był generał von Falkenhayn. Cemal Pasza na jego miejscu wygnałby ludność całego regionu i obrócił kraj w ruinę, tak jak to nieraz zapowiadał. My, jak i cała reszta zarówno chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej ludności, winni jesteśmy wdzięczność P.(acellemu), który przeszkodziwszy planowanej całkowitej ewakuacji tego terytorium, ustrzegł tamtejszą ludność przed zagładą" (Mikrofilm K 1800 72/73 w Centralnym Archiwum Syjonistycznym w Jerozolimie, cyt. za: Lapide, s. 272). Dziewięć lat później, w grudniu 1926 r., utworzono w Berlinie "Niemiecki Komitet Pro-Palestyński dla wspierania osadnictwa żydowskiego w Palestynie". Wśród członków założycieli znaleźli się między innymi przewodniczący Reichstagu Paul Löbe, nadburmistrz Kolonii Konrad Adenauer, Albert Einstein i Thomas Mann. Wówczas też pojawiło się pytanie, na ile ci prominentni katolicy rzeczywiście chcieli brać w tym udział. Podczas burzliwej dyskusji na posiedzeniu Ligi Narodów odnośnie do Deklaracji Balfoura koncepcja państwa żydowskiego była dość kontrowersyjna dla kręgów kościelnych z powodu ich troski o status miejsc chrześcijańskich. Ponadto wyraźnie socjalistyczna postawa niektórych syjonistów powodowała irytację w Watykanie do tego stopnia, że nawet "L´Osservatore Romano" 1 czerwca 1922 roku wzywało do "ochrony miejsc świętych przed bolszewickimi Żydami". Jak stwierdzał Pinchas Lapide, rezydujący w międzyczasie w Berlinie Eugenio Pacelli reprezentował "także wówczas... punkt widzenia Komitetu Propalestyńskiego". Sceptycy syjonizmu z szerokich kręgów watykańskich spotkali się z jego wyraźnym sprzeciwem, a na dodatek wspierał żydowskich osadników oraz zachęcał prominentnych katolików do przyłączenia się do tej inicjatywy. Nawet jego najbliższy przyjaciel, wówczas polityk centrum - ks. prałat dr Ludwig Kaas należał do prezydium komitetu (por. Jehuda Reinhart, dokumenty na temat historii niemieckiego syjonizmu 1882-1933, Tźbingen 1981, s. 378). O tym, jak bardzo zarówno wtedy, jak i potem Pacelli sympatyzował z syjonistami, świadczą wspomnienia niemieckiego syjonisty Kurta Blumenfelda. W swoim pamiętniku "Żywotna kwestia żydowska" opublikowanym w 1962 r. Blumenfeld opisywał, jak tenże Nahum Sokołow, któremu Pacelli w 1917 r. umożliwił spotkanie z Ojcem Świętym, w 1925 r. przybył do Berlina. W międzyczasie Sokołow awansował na stanowisko przewodniczącego wszystkich kongresów syjonistycznych. Gdy syjoniści planowali kolejne wystąpienie do Ligi Narodów w Genewie, przypomnieli sobie o byłym podsekretarzu papieskiego MSZ. Chcieli poprosić arcybiskupa Pacellego o instrukcję dla watykańskiego reprezentanta w Genewie. Jednakże kiedy Blumenfeld zadzwonił do nuncjatury, usłyszał, że Pacelli leży ciężko chory w szpitalu św. Jadwigi i odwołał wszelkie rozmowy. Dopiero gdy syjonista powołał się na nazwisko Sokołowa, oddzwoniono do niego z informacją: Jego Ekscelencja Nuncjusz zaprasza pana Sokołowa na pięciominutowe spotkanie. Przyjaciel syjonistów Blumenfeld i Sokołow razem pojechali do kliniki. W przedpokoju dyżurny lekarz powitał ich napomnieniem: "Sam pan Sokołow i tylko na pięć minut". Blumenfeld usiadł więc w bibliotece i zagłębił się w lekturze. Sokołow wrócił dopiero po półtorej godziny. "Widać po nim było, jak interesująca musiała być rozmowa z nuncjuszem, rozmowa dotycząca zarówno historycznych kwestii żydowskich, jak i katolickich" - wspominał Blumenfeld ("Żywotna kwestia żydowska", s. 83). O czym nie wiedział ani Blumenfeld, ani Lapide to to, że kilka dni później Pacelli napisał list do Rzymu w sprawie Sokołowa. Odkryłem ten dokument w Tajnych Archiwach Watykańskich, w zbiorze o nazwie "Syjonizm", który mylnie - myśląc jeszcze o okresie przedwojennym - przypisano do akt "Turcja". Chodzi o pismo Pacellego do sekretarza stanu Gasparriego, datowane 15 lutego 1925 r., o następującej treści: "Pan Nahum Sokołow, prezes Komitetu Wykonawczego Światowej Organizacji Syjonistycznej, przez kilka dni będący przejazdem w Berlinie, zabiegał o spotkanie ze mną. Podczas naszej krótkiej rozmowy, bardzo konstruktywnej i przebiegającej we wzajemnym zrozumieniu, jako Żyd wyraził swój podziw i szacunek względem Kościoła katolickiego, a ja chciałbym przypomnieć, że na początku 1917r., kiedy odwiedził Rzym, kilkakrotnie został przyjęty przez Jego Eminencję i miał zaszczyt spotkać się na prywatnej audiencji z Jego Świątobliwością. Dlatego chciałbym prosić, jeśli wróci w tym roku, aby Jego Eminencja znowu przyjął go życzliwie, co sprawiłoby mu wielką radość i - jeśli to możliwe - otoczył go opieką. Chociaż wiem, że intencje tego człowieka, choć interesujące, nie należą do kompetencji mojej nuncjatury, postrzegam to jako swój obowiązek wyżej wymienionego (Sokołowa) powierzyć dobrej woli Jego Eminencji" ( Turchia - 1921 - 39, Pos. 7, Fasc. 23, p. 27). Bardziej niż jakikolwiek inny dokument to znalezisko pokazuje, że Eugenio Pacelli był prawdziwym przyjacielem syjonizmu. Nie tylko był gotów natychmiast przyjąć prominentnego przywódcę syjonistów w szpitalu, ale jeszcze od razu przesłał do Rzymu list polecający, żeby mieć pewność, że drzwi dla niego będą tam otwarte. Nawet jeśli ktoś jego dyplomatyczne działania z czasów dwóch wojen światowych uważa za wypełnianie obowiązków zleconych przez Papieża, to jednak musi przyznać, że Pacelli w sprawie Sokołowa z własnej inicjatywy wychodził poza swoje obowiązki i kompetencje. Kolejny raz późniejszy Papież Pius XII pokazał, że zawsze miał oczy i uszy otwarte na prośby i problemy narodu żydowskiego. tłum. Bogusław Rąpała Autor jest historykiem. Opublikował kilka książek na temat historii Kościoła, biografię Piusa XII - "Papież, który przeciwstawił się Hitlerowi". Prowadził badania w Tajnych Archiwach Watykańskich. Dwuczęściowy film pod tytułem "Pod niebem Rzymu", wyprodukowany dla włoskiej telewizji publicznej wyreżyserował Kanadyjczyk Christian Duguay, który w roli papieża obsadził amerykańskiego aktora Jamesa Cromwella. Głównym tematem mini-serii jest niemiecka okupacja Rzymu i postawa papieża Pacellego wobec nazizmu i wojny. Według rabina z Wiecznego Miasta ten filmowy portret jest nieobiektywny i idealizuje Piusa XII. Rabin Di Segni w wywiadzie dla miesięcznika włoskiej wspólnoty żydowskiej "Shalom", przypominając stawiane papieżowi zarzuty milczenia w obliczu holokaustu powiedział: "Wokół tej historii trwa od bardzo dawna dramatyczna dyskusja i padają przeciwstawne opinie". - Ten film popiera w pełni, bezdyskusyjnie jedną z tych opinii - dodał. - Zdumiewa mnie, jak RAI mógł pozwolić na tak stronniczą produkcję, lekceważąc obowiązek obiektywnej informacji, jaki ma publiczny nadawca - stwierdził Di Segni. I ocenił: "Mówiąc bardzo prosto powiedziałbym, że ten scenariusz to chłam, którego celem jest ukazanie absolutnej dobroci tego papieża oraz polityczne i moralne usprawiedliwienie wszystkiego, co zrobił". Zdaniem lidera wspólnoty żydowskiej film jest "bezkrytyczny", pełen "przemilczeń i przekłamań", a apologia i "oczyszczenie z zarzutów" w fabule ma miejsce bez prezentacji wszystkich faktów tamtych czasów. Riccardo Di Segni zwrócił uwagę na najbardziej bolesny rozdział dziejów rzymskich Żydów - łapankę 16 października 1943 roku w getcie i deportację ponad 1000 zatrzymanych osób do obozu w Auschwitz. - Nikt Niemcom w tym nie przeszkadzał, nikt nie tylko ich nie powstrzymał, ale nawet nie próbował tego zrobić - wskazał rabin odnosząc się do milczenia, jakie strona żydowska zarzuca Watykanowi. W wywiadzie wypowiedział się także na temat zaawansowanego już procesu beatyfikacyjnego Piusa XII. Zastrzegając, że jest to "wewnętrzny akt Kościoła" wyraził zarazem zdanie: "Jeśli beatyfikacja miałaby być uznaniem słuszności pewnych zachowań historycznych, a te zachowania nie są jasne czy wręcz dyskusyjne z wielu powodów, jeśli beatyfikacja ma być swoistą pralką pamięci (obojętności, jeśli nie wrogości antyżydowskiej), to wszystko to budzi wątpliwości". Inne pismo "Pagine ebraiche" (Strony żydowskie) podsumowało przesłanie filmu: "Santo subito - mówi kamera ludowi telewizyjnemu". - To tylko fabuła, a nie film dokumentalny - stwierdził włoski producent filmu Ettore Bernabei. - Wszystkie dzieła mogą być nieprecyzyjne - zaznaczył, odpowiadając na zarzuty. Zasadnicza część procesu beatyfikacyjnego Piusa XII zakończyła się w grudniu 2009 roku wraz z podpisaniem przez Benedykta XVI dekretu o heroiczności jego cnót. Adhortacja apostolska Ewangelium Gaudium -Published on Jul 6, 2017Religia analiza interdyscyplinarnaDaniel Valsecchi

pius xii pod rzymskim niebem cały film